sobota, 25 kwietnia 2009

Pokaz filmu "Chiny w kolorze blue" juz w ten poniedziałek!(27.04)

Kolejny, oficjalny pokaz filmu w ramach projektu "Patrz i zmieniaj" już w ten poniedziałek!

Przy współpracy ekipy "Patrz i zmieniaj" i Trzebnickiego Ośrodka Kultury(www.tok.trzebnica.pl), dnia 27 kwietnia, w sali kinowej TOK-u odbędzie się pokaz filmu "Chiny w kolorze blue". Pokaz filmu jest jednym z punktów obchodów Międzynarodowego Dnia Książki w naszej szkole. Projekcja rozpocznie się ok. 11.40, natomiast obchody tego święta rozpoczynają się punktualnie o 11 (po 3 lekcji). Jest to duży sukces naszej grupy, ponieważ wspólnie, film na wielkim ekranie będzie mogło oglądać ok. 200 osób, nie tylko z naszej szkoły. Do zobaczenia w poniedziałek!

Oto krótka informacja o filmie:

"Chiny w kolorze blue"

Tytuł oryginału: "China Blue"
Autor: Micha X. Peled
Czas: 85 min.

Dziś 130 milionów Chińczyków, zwłaszcza młodych dziewczyn, opuszcza swoje rodzinne wioski szukając szansy na lepsze życie w miastach.

Współczesne Chiny to kraj jaskrawych kontrastów. Ekonomiczne reformy Deng Xiao Penga wykreowały nową generację przedsiębiorców, takich jak pan Lam, właściciel Lifeng Factory w Shaxi. Jego firma produkuje dżinsy, które eksportuje na cały świat (również do Polski). Dwie dekady wcześniej Lambył robotnikiem i jeździł do pracy na rowerze. Ale taki sukces to rzadkość. Dziś 130 milionów Chińczyków, zwłaszcza młodych dziewczyn, opuszcza swoje rodzinne wioski szukając szansy na lepsze życie w miastach. Jedną z nich jest 16-letnia Jasmine, której rodzice pracują przy uprawie ryżu, a ona w Lifeng może zarobić 6 centów na godzinę. Mieszka na czwartym piętrze w wąskiej klitce razem z dwunastoma koleżankami z pracy, swoimi rówieśnicami. „Nigdy nie patrzyłam na świat z tak wysoka” – cieszy się. Ale entuzjazm szybko mija. Po paru tygodniach dziewczyna jest tak zmęczona, że nie może jeść i zasypia w pracy.

Szczególnym walorem filmu są szczere, niecenzurowane przez właścicieli fabryk, wypowiedzi pracowników.



sobota, 18 kwietnia 2009

19 kwietnia - Rocznica wybuchu powstania w getcie warszawskim

19 kwietnia mija 66 lat od wybuchu pierwszego, miejskiego zrywu przeciw nazistom w Europie - powstania w getcie warszawskim. 

Powstanie w getcie warszawskim rozpoczęło się wigilię żydowskiego święta Paschy. Było to zbrojne wystąpienie podziemnych, żydowskich formacji zbrojnych, które miało miejsce w getcie warszawskim podczas jego likwidacji („Operacja Reinhard”). 
Powstańcy podjęli walkę partyzancką. Nie posiadali odpowiedniego uzbrojenia i nie byli odpowiednio wyszkoleni. Wspierały ich nieliczne polskie organizacje konspiracyjne (np. AK). Po stornie żydowskiej w powstaniu uczestniczyło ok. 1000 bojowników i 50-70 tys. cywili, którzy jeszcze pozostali na terenie getta. Tak mała garstka ludzi, która nie mogła nawet marzyć o takiej broni, jak czołgi, czy miotacze ognia, musiała przeciwstawić się miażdżącej przewadze wroga (Niemcy mogli każdego dnia wystawić na pole bitwy ok. 2090 żołnierzy). Właśnie dlatego, heroiczna walka Judejczyków jest rozpatrywana przez historyków jako desperacki akt wyboru godnej śmierci z bronią w ręku, ponieważ walczący nie mieli żadnych szans.

Powstanie dobiegło końca 16 maja tego samego roku (wysadzenie Wielkiej Synagogi). Pod gruzami niszczonego getta zostało na zawsze ok. 62-63 tyś. osób, a ok. 50 000 wywieziono do Treblinki. Po stronie zwycięzców zginęło ok. 300 osób.
 
Emmanuel Ringelblum

1900-1944. Urodzony w Buczaczu historyk, pedagog, działacz społeczny. Studiował na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie się doktoryzował. Współpracował z Jidiszer Wisenszaftlercher Institut w Wilnie. Jako działacz partii Poalej Syjon-Lewica organizował żydowskie szkolnictwo, uczestnicząc w pracach Centrale Jidisze Szul Organizacje. Wykładał w hebrajskich gimnazjach, działał w żydowskich organizacjach studenckich. Prowadził szeroką działalność społeczną - współpracował z Centralą Kas Bezprocentowych (Cekabe) i był redaktorem „Folkshilf” czasopisma tej instytucji. Był współzałożycielem Koła Historyków Żydowskich w Warszawie w 1923 r. Koło to, które później kontynuowało działalność w ramach warszawskiego Żydowskiego Instytutu Naukowego JIVO skupiało samodzielnych historyków oraz studentów różnych dyscyplin humanistycznych. Zespół ten wydawał nieperiodyczne czasopismo naukowe, którego Ringelblum był współredaktorem.

Zakres jego zainteresowań naukowych był szeroki, jednak można stwierdzić, że koncentrowały się one wokół historii Żydów polskich i relacji między Żydami a Polakami. Był autorem prac: Żydzi w Warszawie od czasów najdawniejszych do ich wygnania w 1527 (1932), Żydzi w Powstaniu Kościuszkowskim (1938) i in. W pracach tych ukazywał złożoność polskiej historii i czynników kształtujących wzajemną sympatię, ale także i niechęć. Pasji naukowej pozostał wierny do końca, kiedy w czasie wojny, będąc już w gettcie warszawskim nie tylko uczestniczył w konspiracji, organizował żydowską samopomoc społeczną, ale tworzył podziemne archiwum getta (zw. Archiwum Ringelbluma), dokumentujące życie, walkę i śmierć narodu żydowskiego podczas okupacji niemieckiej. Archiwum było początkowo pomyślane jako centrum dokumentacji, miejsce gromadzenia materiałów różnej proweniencji. Istotnie, zebrane w nim dokumenty, pamiętniki, prace historyczne, ekonomiczne, literackie, o tematyce społecznej, grafika i obrazy - stanowią bezcenne źródło wiedzy o życiu i żywotności kulturalnej i społecznej oraz męczeństwie ludności żydowskiej getta warszawskiego. Zachowały się także osobiste notatki i eseje Ringelbluma obejmujące czas od X 1939 do momentu jego deportowania do obozu w kwietniu 1943.

Przygotowywał dla władz podziemnego państwa raporty o sytuacji ludności żydowskiej. Zostały one przekazane aliantom w celu zaalarmowania opinii wolnego świata. Ringelblum należał do ścisłego grona konspiratorów przygotowujących walkę zbrojną w getcie warszawskim.

Po wielkim wysiedleniu ludności z getta latem 1942 Ringelblum był formalnie zatrudniony w warsztatach stolarskich przy ul. Nowolipki 68, w piwnicach tego domu zostały zakopane dwie części materiałów podziemnego Archiwum ukryte w metalowych bańkach po mleku. W końcu lutego 1943 udało mu się wraz z żoną Judytą i synem Uri wydostać z getta i ukryć w podziemnym specjalnie wybudowanym przez Władysława Marczaka schronie przy ul. Grójeckiej 84. W przededniu powstania sam wrócił do getta, w rezultacie został w czasie walk zbrojnych deportowany do esesowskiego obozu w Trawnikach. Dzięki wspólnym działaniom żydowskiej i polskiej organizacji podziemnej zdołano go wydostać z obozu, dokonali tego: kolejarz Teodor Pajewski - łącznik Rady Pomocy Żydom Żegota i Róża Kossower (Żydówka). Udało się Ringelbluma przetransportować w przebraniu kolejarza do Warszawy. Przez pewien czas ukrywał się w mieszkaniu na Radzymińskiej 2, wkrótce przeniósł się do schronu przy Grójeckiej 84, gdzie został do 7 marca 1944, do momentu, kiedy schron został zdekonspirowany, a wszystkie ukrywające się tam osoby przewiezione na Pawiak i rozstrzelane. 

Źródłem wiedzy o sytuacji w getcie, o przejawach antysemityzmu i głupoty, o paraliżującym strachu, o bohaterstwie i o schronie na Grójeckiej są słowa samego Ringelbluma zawarte w jego książkach: Kronika getta warszawskiego, wstęp i redakcja A. Eisenbach, Warszawa 1988; oraz Stosunki polsko-żydowskie w czasie drugiej wojny światowej. Uwagi i spostrzeżenia, opracował oraz wstępem poprzedził A. Eisenbach, Czytelnik Warszawa 1988. Warto się z nimi zapoznać w całości, bo wprowadzają perspektywę codzienności tych nieludzkich czasów. Ringelblum prezentuje z rzeczowością historyka wszelkie detale życia, bez zbędnych wzruszeń, z pełną świadomością piekła, które było udziałem tego pokolenia. Tak opisał swoje ukrywanie się:

„Gdy rozpoczęło się wysiedlenie Żydów z Warszawy i szukanie miejsca schronienia po aryjskiej stronie, pewna grupa społeczna zwróciła się do rodziny M. z prośbą o wybudowanie schronu. (...) Państwo M. przyjęli bezinteresownie niezamożną krawcową Żydówkę, którą traktowali jak własne dziecko. Przypuszczano, że rodzina M. ma wszelkie walory moralne, żeby można jej było zaufać życie kilkudziesięciu osób. (...) Ster schronu dzierży w swym ręku ‘szef’ p. Władysław M., lat 37, ogrodnik z zawodu. Postanowił uratować dziesiątki Żydów na przekór okupantowi, który wydał na nich wyrok śmierci. P. W. jest duszą i ciałem oddany swej najdroższej kochance, pani „Krysi” (tak nazwano schron, od wyrazu ‘kryjówka’). (...) A oto inne kłopoty: jak zaopatrzyć w żywność kilkadziesiąt ludzi, żeby nie wzbudzić niczyjej uwagi? I na to pomysłowy p. M. i jego nie mniej zaradne siostry znaleźli sposób. Wynajęły one sklep spożywczy, na którego rachunek dokonuje się zakupów dla ‘Krysi’. (...) Dla niej pan W. musiał zerwać dużo kontaktów przyjacielskich i handlowych. Nie może pozwolić na to, aby zbyt dużo gości lub klientów przychodziło do ogrodu, bo każdy gość może zauważyć coś niepotrzebnego, coś czego nie mógł przewidzieć w swym najlepiej opracowanym planie schronu. (...) Pani M. jest sercem ‘Krysi’, p. Władysław jej mózgiem, oczyma jest wnuk pani M. - p. Mariusz, anioł stróż ‘Krysi’, jej nieodłączny towarzysz. Jego funkcja jest bardzo prosta, ale od niej zależy życie 34 ludzi. P. M. przynosi żywność dla ‘Krysi’, wynosi kubły itd., ale co najważniejsza pilnuje jej przez cały boży dzień, żeby nikt się do niej zbytnio nie zbliżył. (...) Musi tak manewrować i kierować pracą w ogrodzie, żeby nikt obcy nie zbliżył się do schronu, winien stale obserwować, czy z dachów sąsiednich domów nie widać kogoś z lokatorów ‘Krysi’, musi rozwiązywać takie problemy, jak znalezienie miejsca na śmiecie, na pomyje, na fekalie, itp. Codzienne, ale jakże ważne sprawy dla 34 żywych ludzi. (...)

Kiedy w kwietniu paliło się getto, kiedy nowocześni Neronowie palili żywe pochodnie ludzkie, kiedy czerwone plakaty krzyczały ze wszystkich murów: „Polacy! Biada każdemu z was, kto ukrywa Żydów. Uczynimy z Wami to samo, co z Żydami”, w tym czasie w ‘Krysi’ panowała czarna rozpacz.(...) Gdy słabi duchem ulękli się gróźb niemieckich i wymawiali mieszkania Żydom, skazując ich w ten sposób na niechybną zgubę, rodzina M. trwała w swym postanowieniu ratowania Żydów”.

Cytat: Stosunki polsko-żydowskie w czasie drugiej wojny światowej. Uwagi i spostrzeżenia, opracował oraz wstępem poprzedził A. Eisenbach, Czytelnik Warszawa 1988, ss. 159-164.
*rodzina M. - rodzina Marczaków

Dokumenty archiwum zgromadzone przez Ringelbluma, po wojnie odnaleziono i zdeponowano w Żydowskim Instytucie Historycznym, są najpełniejszym świadectwem losu Żydów w gettach na terenach okupowanych i w niektórych obozach.

Irena Sendler
Ur.15 lutego 1910r., zm.12 maja 2008r. Polska działaczka społeczna sprzed i w czasie II wojny światowej. Niosła pomoc Żydom. W 1942 roku „Żegota” (Rada Pomocy Żydom) mianowała ją główną prowadzącą wydziału dziecięcego. Była pomysłodawczynią przemycania dzieci żydowskich z getta warszawskiego do rodzin zastępczych, domów dziecka, zapewniając im opiekę i bezpieczeństwo. W 1943 roku została aresztowana przez gestapo, skazano ją na karę śmierci. „Żegota” uratowała działaczkę, która jeszcze bardziej zaangażowała się w pomoc dzieciom. Na cześć Ireny Sendler powstała sztuka teatralna „Życie w słoiku” . 
Odznaczenia: 
1965r -Instytut Yad Vashem w Jerozolimie przyznał jej tytuł Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata.
2003r. –otrzymała Order Orła Białego, z rąk Aleksandra Kwaśniewskiego. 
2006r. –nominowana do Pokojowej Nagrody Nobla. 
2007r. –uhonorowanie działalności Ireny Sendler. 
2007r. –odznaczona Orderem Uśmiechu. 
 
Witold Pilecki
Prawdopodobnie bohater o najodważniejszej karcie z całej II wojny światowej. Człowiek, który całym swoim życiem ukazał, że nie istnieją granice odwagi i poświęcenia.

Urodził się w 1901 roku. Jako siedemnastolatek uczestniczył w samoobronie wileńskiej podczas pierwszej wojny światowej. W 1918 roku wstąpił jako ochotnik do powstającego Wojska Polskiego, walczył w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku, pod dowództwem generała Żeligowskiego zajmował Wilno. W kampanii wrześniowej (1939) bił się w składzie Armii "Prusy". W listopadzie współtworzył Tajną Armię Polską, w której pełnił funkcję Szefa Sztabu.

19 września 1940 roku dostał się naumyślnie i za zgodą swego dowództwa w ręce niemieckie, podczas łapanki na warszawskim Żoliborzu. Chciał przedostać się do KL Auschwitz, jako wolontariusz ruchu oporu, dla wybadania sytuacji w obozie, oraz stworzenia komórek podziemia. Trafił do Auschwitz w nocy z 21 na 22 września 1940, w tzw. drugim transporcie warszawskim, pod nazwiskiem Tomasz Serafiński i został przyjęty pod numerem 4859.

W obozie pracował na rzecz zbliżenia i współpracy pomiędzy różnymi inicjatorami samopomocy i zalążkami podziemia, które tworzyli więźniowie różnych narodowości i różnych opcji politycznych. Jego celami było rozbudowywanie form samopomocy, przygotowywanie raportów na zewnątrz o wydarzeniach z obozu, oraz przygotowywanie więźniów do opanowania obozu, w perspektywie samolotowego zrzutu broni.

Jeszcze w 1940 roku utworzył na terenie obozu zalążki Związku Organizacji Wojskowej. Podziemie to było zorganizowane w ściśle zakonspirowane grupki pięcioosobowe. W połowie 1941 roku organizacja miała już około 400 osób zaprzysiężonych. Począwszy od października 1940 przesyłał regularne meldunki do Warszawy, do komendy Związku Walki Zbrojnej. Meldunki te stanowiły jedno z podstawowych źródeł informacji o Zagładzie, które polskie podziemie przekazywało do rządów wolnych państw.

Na terenie obozu Auschwitz powstały też inne grupy konspiracyjne (Związek Walki Zbrojnej, Polska Partia Socjalistyczna i kilka innych pomniejszych). Wówczas, we wrześniu 1941 roku, Pilecki podporządkował się z własnej inicjatywy dowództwu ZWZ, pozostając na czele struktur ZOW. W ciągu dalszych kilku miesięcy udało się nakłonić inne organizacje do podobnych kroków. Dowództwo wojskowe zostało poddane komitetowi cywilnemu, złożonemu z ludzi z różnych frakcji politycznych. Stanowiło to realizację jednego z najważniejszych celów pobytu w obozie rotmistrza Witolda Pileckiego. 
W ramach tych struktur podziemnych pracowano na terenie obozu nad możliwościami powstania zbrojnego, przewidywanego w wypadku, gdyby alianci zrzucili broń spadochronami, lub gdyby Niemcy zdecydowali się wymordować wszystkich świadków zagłady. Przekazywano sobie również informacje z różnych komand i regionów obozu, ułatwiano kontakt ze światem zewnętrznym dzięki więźniom zatrudnionym poza drutami. W 1942 roku podjęto pierwsze próby rozpoczęcia tej działalności również w innych podobozach (Birkenau, Monowitz, podobóz kobiecy).

W obliczu nowej fali represji, w obawie o zdekonspirowanie, jak i uznawszy, że wypełnił w olbrzymiej mierze cele, które sobie postawił, Witold Pilecki zbiegł z obozu 27 kwietnia 1943 roku wraz z dokumentami wykradzionymi Niemcom. Złożył wówczas obszerny raport, który także stał się podstawą informacji przekazanych przez polskie podziemie do Londynu.

Rozpoczął działalność w konspiracji państwowej, został włączony do tajnej grupy przygotowującej w największej tajemnicy założenia struktury "Nie" - przyszłego oporu, na wypadek gdyby Polska z okupacji niemieckiej dostała się pod okupację sowiecką.

W Powstaniu Warszawskim (1944) walczył nie ujawniając z początku swego stopnia wojskowego - jako strzelec, następnie dowodził 2 kompanią I batalionu Zgrupowania Chrobry II na odcinku Al. Jerozolimskich u wylotu ul. Żelaznej. Była to bardzo wysunięta reduta, której utrzymanie przez powstańców znacznie utrudniało Niemcom kwestię zaopatrzenia. Prasa podziemna nazywała rejon trzymany przez Pileckiego "Najwspanialszym Bastionem Warszawy". Bastion przetrwał dwa tygodnie, ostrzeliwany przez hitlerowskie czołgi ze wszystkich stron.

Po wojnie, w 1948 roku Witold Pilecki został skazany przez komunistyczne sądy polskie za rzekome szpiegostwo na karę śmierci. Premier Cyrankiewicz (były więzień Auschwitz, współtwórca lewicowego ruchu oporu w obozie) odmówił potwierdzenia w sądzie, że Pilecki był twórcą konspiracji w KL Auschwitz, a także nie poprał prośby o jego ułaskawienie.

Bohater Auschwitz i Powstania Warszawskiego, człowiek stanowiący heroiczny przykład oporu wobec Niemców i bolszewików został rozstrzelany przez rodaków - komunistów w więzieniu przy ul. Rakowieckiej w Warszawie, w dniu 25 maja 1948 roku. Pozostawił żonę i dwójkę dzieci.

Jego nazwisko trafiło na listę najbardziej ocenzurowanych ludzi przez reżim komunistyczny w Polsce. Na pół wieku bodaj największy bohater II wojny światowej zniknął z książek, gazet i programów szkolnych. 

Janusz Korczak 

Jego właściwe imię to Henryk Goldszmit, urodził się w 1878 r., a zmarł w 1942r..
Pochodził z szanowanej i zamożnej rodziny żydowskiej, mieszkającej w Warszawie. 

Ukończył medycynę na Uniwersytecie Warszawskim, podczas studiów wziął udział w konkursie literackim, napisał sztukę teatralną, którą podpisał Janusz Korczak, stąd jego pseudonim artystyczny. 
Podczas I wojny światowej działał na froncie jako lekarz wojskowy.

Interesował się sytuacją dzieci, ich wychowaniem, prawami, wydał wiele książek na ten temat, dokonał rewolucji w pedagogice.

Założył i kierował Domem Sierot, wykładał na uczelniach i kursach dla wychowawców, redagował „Mały Przegląd”- było to pismo złożone z listów od dzieci.
Pisał również dla nich książki np. „Józki, Jaśki i Franki” (1910), „Król Maciuś Pierwszy” (1922), „Król Maciuś na bezludnej wyspie” (1923), „Bankructwo małego Dżeka” (1924), „Kiedy znów będę mały”(1925), „Kajtuś Czarodziej” (1935).

Gdy Warszawa znalazła się pod okupacją niemiecką w czasie drugiej wojny światowej, Żydzi byli przesiedlani do getta, przeniesiono tam również Dom Sierot kierowany przez Janusza Korczaka.

Jako że Janusz Korczak był darzony wielkim szacunkiem i sympatią przez społeczeństwo, zorganizowano mu ucieczkę. On jednak nie chciał opuszczać swoich podopiecznych, dlatego też odmówił.
Zginął tragicznie, razem ze swoimi wychowankami został zagazowany w obozie koncentracyjnym w Treblince.
Jego śmierć była bohaterska, gdyż pomimo możliwości ucieczki, wolał zostać i cierpieć razem z dziećmi.
Źródła:
- Encyklopedia szkolna, język polski gimnazjum, autor: Agnieszka Nawrot
- Encyklopedia PWN


środa, 15 kwietnia 2009

Relacja z pokazów filmu pt."Przeznaczone do burdelu"

Początki…, czyli patrz

Najpierw na szkolnym korytarzu zawisły barwne plakaty zachęcające do spotkania w piątek po lekcjach. Na pierwszej projekcji SKF pojawiło się blisko 90 osób. Już po kilku minutach trwania filmu „Przeznaczone do burdelu” młodzież była nim zafascynowana. Po projekcji wychodzący z sali chętnie wyrażali swoje opinie na temat losów dzieci z Kalkuty. Film poruszył uczniów, więc o oceny nie było trudno. Komentarze zbierał i nagrywał Bartek.

Przeżywaj…, czyli zmieniaj

Liderki – Agnieszka Gniadek i Paulina Lechowska zdecydowały się przeprowadzić warsztaty w poszczególnych klasach. Wkład pracy dziewczyn i ich starania nagrodzono pochwałami. (i oceną z zachowania, a także z polskiego). Aga i Paula przygotowały się do zajęć w dwóch klasach: IIa i IIIc gimnazjum. Po świętach ruszyły warsztaty w klasach licealnych. W maju wybieramy się całą ekipą z projektu „Patrz i zmieniaj” do szkół podstawowych w Trzebnicy i okolicy.

Jak przebiegały same warsztaty? W mojej klasie liderki utworzyły 8 grup. Każdy zespół otrzymał pytania do filmu, po wspólnej dyskusji nad zagadnieniem kapitan grupy przedstawiał stanowisko zespołu reszcie klasy. Pytania dostaliśmy przeróżne, a czasu było niewiele. Podekscytowani z chęcią zabraliśmy się do pracy, na pewno nie brakowało nam pomysłów. Gdy minął czas przeznaczony na tworzenie pisemnych odpowiedzi, pierwsza grupa rozpoczęła swoją prezentację. Każdy zespół posłużył się inną metodą przedstawienia swojej oceny treści filmu. Były schematy, grafy, tabele, zdania w podpunktach , rozwijane w trakcie omawiania danego plakatu itp.

Uczniowie chętnie odpowiadali na dodatkowe pytania zadawane przez Agnieszkę i Paulinę w czasie prezentacji. W kilku momentach zaangażowaliśmy się w naprawdę gorącą dyskusję na temat przykładów dyskryminacji, życia prostytutek w Kalkucie i w Europie.

Mieliśmy różnorodne poglądy na temat filmu „Przeznaczone do burdelu”, nikt jednak nie wstydził się wypowiadać ich głośno - to sukces tych zajęć w moim przekonaniu.

Czy jesteśmy tolerancyjni?

Jednym z pytań, które zrodziło powód do interesującej rozmowy była dyskryminacja pewnych grup społecznych w Polsce. Przykłady, jakie podawali uczniowie, to m. in. dyskryminowanie niepełnosprawnych (uniemożliwianie im godnej pracy zgodnej z wykształceniem), nietolerancja wobec osób o innym kolorze skóry (naśmiewanie się z ich pochodzenia, religii), pogardliwe traktowanie prostytutek(niezależnie od tego, czy są zmuszane do wykonywania swojego „zawodu”, czy też robią to dobrowolnie), problem mało atrakcyjnych kobiet, które z powodu wyglądu nie są zatrudniane na tzw. eksponowane stanowiska np. sekretarki w renomowanej firmie, szykanowanie byłych więźniów. Te wątki rozgrzały naszą klasę do białości. Toczyliśmy prawdziwie burzliwe dialogi. Nie poznawaliśmy siebie :)

Kontynuuj patrzenie i zmienianie …, czyli przyjdź na kolejną projekcję

Bartosz Bednarz nakręcił film podczas tych warsztatów (Owoc jego pracy proszę podziwiać ponieżej). Ja wraz z naszą panią zrobiłyśmy masę zdjęć, pojawią się wkrótce na naszym blogu i w kronice projektu. Po zakończonych warsztatach gratulowaliśmy koleżankom świetnego przygotowania. To skromne dziewczyny, więc onieśmielały je nasze komplementy. Uważam, że mają pełne prawo być z siebie zadowolone, dumne z przebiegu warsztatów i podbudowane na kolejne występy przed innymi klasami.

Gosia Mróz, 2AG

WIDEORELACJA

Zalecamy oglądanie w wersji HQ.(dostępna po wejsciu na kanał)

WYWIAD

Przeprowadziłam również z Agnieszką Gniadek i Pauliną Lechowską krótki wywiad po warsztatach dla szkolnej gazety Żakolandia. Oto on:

GM: W jaki sposób przygotowywałyście się do pierwszych w Waszym życiu warsztatów w ramach projektu „Patrz i zmieniaj” ?

Paula: Materiały potrzebne do przeprowadzenia warsztatów otrzymałyśmy od naszej polonistki pani Moniki Komisarczyk oraz ściągnęłyśmy ze strony internetowej CEO, na której są zamieszczone pomoce metodyczne do przeprowadzenia właśnie takich zajęć.
Aga:
Przygotowanie do warsztatów nie było tak trudne jak ich zrealizowanie. Polegało na ułożeniu planu ,według którego miały odbyć się zajęcia, a następnie na zebraniu wszystkich niezbędnych materiałów pomocniczych, tzn. plakatów i arkuszy z zadaniami. Razem z koleżanką dzień przed planowanymi warsztatami spotkałyśmy się, aby móc wymienić się pomysłami i ułożyć pytania dla klasy.

GM: Skąd czerpałyście inspirację do działania?

Paula: Inspiracją są filmy, które obejrzałyśmy w ramach projektu „Patrz i zmieniaj” . Chętnie przybliżamy naszym kolegom i koleżankom sytuację, jaka panuje w krajach Południa, m. in. w takich środowiskach jak przykładowa kalkucka dzielnica czerwonych latarni.
Aga: Rozpoczynając projekt "Patrz i zmieniaj" w naszej szkole, wiedziałyśmy, że warsztaty będą jedną z najważniejszych form dających możliwość ukazania uczniom problemów krajów Południa. Myślę, że pomysły z CEO, podpowiedzi p. Komisarczyk, ale również warsztaty z wolontariuszami z Amnesty International, w moim przekonaniu, bardzo dużo nam dały. Uczestnicząc w zajęciach AI, mogłyśmy poznać bliżej zasadę prowadzenia warsztatów. Dzięki nim zrozumiałyśmy, że dyskusja i możliwość wypowiedzenia własnego zdania są najważniejsze. Choć na pierwszych warsztatach nie tak łatwo było je zrealizować ,uważamy je za udane, bo przecież - pierwsze koty za płoty:)

GM: Czy miałyście tremę?

Aga:
Oczywiście, że miałyśmy tremę, ale miła atmosfera w klasie pomogła nam się jej pozbyć.
Paula: Oczywiście, że tak! Obawiałam się, że nie sprostamy temu zadaniu, że coś się nie uda, ale na szczęście wszystko poszło po naszej myśli.

GM: Opiszcie, proszę, Wasze wrażenia po tych zajęciach

Paula: Jestem zadowolona z tych warsztatów. Myślę, że były one ciekawym doświadczeniem zarówno dla mnie, jak i dla ich uczestników oraz że spełniły swoje zadanie.
Aga:
Zajęcia uważam za udane. Przyznaję, że prowadzenie warsztatów jest bardzo trudne, tym bardziej że niektórych uczniów trzeba "ciągnąć za język". Ludzie są różni. Jedni nie boją się wypowiedzieć własnego zdania, drudzy wolą jedynie się przysłuchiwać . Moim zdaniem nie tak ważne jest to, ile razy ktoś zabierze głos, ale co wyniesie z tych warsztatów i czy będzie potrafił podjąć choć niewielkie działania, choćby w postaci kupna ołówka podczas szkolnej akcji PAH, lub też przyłączy się spontanicznie do jakiegoś projektu na temat praw człowieka.

GM: Co Wam osobiście/ Waszemu rozwojowi dało to doświadczenie?

Aga: Warsztaty utrwaliły mnie w przekonaniu, że dyskusja i poznanie zdania drugiego człowieka dają bardzo dużo. Nie tylko poznaję jego opinię, ale również mogę wyciągnąć pewne wnioski dla siebie. Uważam, że warsztaty zbliżają uczniów, ponieważ sam fakt, że w nich uczestniczą i podejmują rozmowę, świadczy o ich zainteresowaniu problemem. Poprowadzenie pierwszych warsztatów to jedynie dobry start, nauka wstępna do kolejnych warsztatów , na których być może będziemy podejmować trudniejsze tematy.
Paula:
Myślę, iż dzięki tym warsztatom nauczyłam się głośno mówić, a nie tylko słuchać o problemach Południa, które są tematami trudnymi, ale bardzo ważnymi.

GM: Co chciałybyście poprawić w kolejnych wystąpieniach?

Paula: Myślę, że w kolejnych wystąpieniach powinnyśmy być bardziej śmiałe, bardziej i z większymi rezultatami zachęcać uczestników do wypowiedzi, aby warsztaty miały pełną formę dyskusji.
Aga: Po pierwszych zajęciach trudno jest mi stwierdzić, co chciałabym zmienić. Z pewnością brakuje mi pewności siebie, występowanie przed uczniami i nawiązywanie z nimi kontaktu to niełatwa sztuka. Dlatego też uważam, że dzięki kolejnym warsztatom lekcje będą barwniejsze, ciekawsze.

GM: Czego się same nauczyłyście na tych warsztatach ?

Aga:
Nauczyłam się tego , że rozmowa z drugą osobą i podejmowanie trudu przedstawienia faktów to krok ku pewnym zmianom. Uświadamianie ludziom pewnych rzeczy zmusza np. do refleksji, przełamywania pewnych barier. Zaczynamy od zwykłej rozmowy i zdarza się, że motywujemy tym samym kogoś do działania , otwieramy oczy na pewne sprawy. Gdy byłam w pierwszej klasie gimnazjum, nie zdawałam sobie prawy, że na świecie zdarzają się takie sytuacje, jak te pokazane w różnych filmach z projektu „Patrz i zmieniaj”. To dramatyczne, że dzieci w Indiach wychowują się w burdelach, a prawo w Kurdystanie dyskryminuje wszystkie kobiety. Dopiero projekt z CEO zbliżył mnie do pewnych problemów, zmusił do refleksji. To niezwykłe, jak film dokumentalny potrafi w przeciągu 90 minut stworzyć więź pomiędzy oglądającym ,oddalonym o tysiące i miliony kilometrów, a osobą, która zmaga się z potwornymi problemem, dotknięta przez tragiczny los. Człowiek uświadamia sobie, że wszyscy ludzie na całym świecie są sobie równi i powinniśmy udzielać pomocy potrzebującym. Taki film zaszczepił we mnie poczucie obowiązku, żeby coś zrobić, zrobić choć najmniejszy krok, jakim było np. poprowadzenie tych warsztatów, czy będą zajęcia z uczniami szkół podstawowych, do których wybieramy się już pod koniec kwietnia. Wiem, że w przyszłości nie będę obojętna na ludzką krzywdę, bo udzielanie komuś pomocy bardzo człowieka uszczęśliwia. Moim zdaniem na tym polega istota funkcjonowania takich organizacji jak np.: PAH, PCK, AI , Caritas i innych.
Paula:
Nauczyłyśmy się patrzeć na tematy, których dotyczyły zajęcia, z wielu perspektyw, ponieważ każda osoba uczestnicząca w warsztatach miała inne poglądy, inaczej postrzegała omawiane problemy. To bardzo interesujące doświadczenie.

GM: Dziewczyny, bardzo dziękuję Wam za rozmowę i życzę dalszych udanych zajęć z dziećmi i młodzieżą

Wywiad dla Żakolandii poprowadziła Gosia Mróz.

Relacja z "Akcji edukacji" już jest dostępna!

Zapraszamy do obejrzenia relacji z "Akcji edukacji" przeprowadzonej w naszej szkole w marcu.

Zalecamy oglądanie w wersji HQ. (opcja dostępna po wejściu na kanał)

Zapraszamy na nasz kanał do oceniania i komentowania filmów!:)

Od dziś szukaj nas na YT i Fotosiku!

Witajcie. Chcemy was poinformować, że od dziś możecie szukać nas na takich portalach jak: youtube.com i fotosik.pl .

Na naszym kanale YT (http://www.youtube.com/user/patrzizmieniaj) będziecie mogli znaleźć wiedorelacje z naszych działań i nasz krótkometrażowy dokument (zdjęcia rozpoczna się niebawem). Juz wkrótce pierwsze filmy.

Natomiast na naszej stronie w serwisie fotosik.pl (http://patrzizmieniaj.fotosik.pl/) możecie zobaczyć zdjęcia z naszych szkolnych akcji. Oczywiście wszystko poukładane albumami z zachowaniem chronologii. Już niedługo wyraźna aktualizacja.

Zapraszamy!:)

Refleksje po pokazach filmu "Most nad Wadi"

"Most nad Wadi"

Tytuł oryginału: „Bridge over the Wadi”
Autor: Tomer Heymann, Barak Heymann
Czas trwania: 55 min.

W 2004 roku grupa arabskich i żydowskich rodziców zdecydowała się stworzyć wspólnie dwunarodową, dwujęzyczną szkołę dla swoich dzieci.

Otwarcie szkoły poprzedziły bardzo burzliwe dyskusje i spory. Niewątpliwie szlachetny, wypływający z idealistycznych pobudek pomysł okazał się niezwykle trudny w realizacji. Nawet sami rodzice musieli poradzić sobie z wieloma wątpliwościami. Niektórzy wycofali się z przedsięwzięcia. Z ogromnym talentem obserwacyjnym i wyczuciem filmowym Tomer i Barak Heymann opowiedzieli o tym, jak uczniowie, nauczyciele i rodzice starali się zbudować wzajemne pokojowe relacje w czasie pierwszego, ekscytującego roku działania szkoły i jak niełatwy był to wysiłek w otaczającej rzeczywistości złożonego izraelsko-arabskiego konfliktu. Jakkolwiek przyszłość szkoły „Most nad Wadi” jest nieprzewidywalna, w kolejnym roku jej istnienia zapisało się do niej dwa razy więcej uczniów.

Oto refleksje naszych uczniów na temat tego filmu:

"Konflikt izraelsko-palestyński od lat dzieli Żydów i Arabów. Powstanie szkoły, takiej jak ta, w Wadi, jest dobrym zwiastunem w relacjach dla obu nacji. Możliwe, że jest nawet wielkim krokiem ku wprowadzeniu pokojowych relacji. Na pewno jest to dość śmiałe przedsięwzięcie na tle obecnych wydarzeń. W filmie zawarto wypowiedź chłopca, mającego pójść do szkoły, który mówi, że tam (tj. w szkole) są Żydzi i nie jest bezpiecznie. Początkowo dzieciom towarzyszy więc strach, w szkole będą uczyły się sobie ufać, a zaufanie tworzy między ludźmi więź, która jest początkiem przyjacielskich stosunków.
Pomysł utworzenia szkoły wywołał liczne kontrowersje i spory. Nawet rodzice posyłający do niej swoje dzieci mieli wiele wątpliwości. Większość z nich wychowywana była w nienawiści do drugiego narodu, o czym świadczy wypowiedź młodej Arabki z początku filmu. To niełatwe zadanie wytłumaczyć dzieciom, że wcale nie trzeba się nienawidzić. Dziwne może się wydawać uczenie dzieci pokoju, kiedy dorośli się zabijają i ciągle słyszy się o nowych atakach terrorystycznych. Żydzi i Arabowie zabijają się nawzajem, czemu więc ich dzieci mają chodzić razem do szkoły? Może ich rodzice chcą, żeby dzieci nauczyły się żyć razem, rozumiały się i zapoczątkowały pokój. Co mogą zrobić małe arabskie i żydowskie dzieci? Mogą się wzajemnie polubić i początkowo będzie to sympatia do pojedynczych osób. Może kiedyś uda się im wpoić sympatię do całego narodu, ale to będzie bardzo trudne, skoro cały czas trwa wojna i obie strony obwiniają się nawzajem o nieszczęścia jakie je dotknęły. Jaki ma sens uczenie dzieci tolerancji, kiedy wszędzie wkoło widzą przeciwne jej objawy? Najlepiej byłoby najpierw wprowadzić ogólny pokój, dopiero później zająć się przyjaznym relacjami i nauką życia obok siebie. Dorośli jednak żyją w stereotypach i może to właśnie dzieci powinny dać przykład, jak należy rozwiązać ten konflikt i rozpocząć budowę mostu, łączącego dwie skłócone strony.
Żydowscy rodzice, wypowiadając się na temat tej placówki, mówili, że to próba stworzenia szkoły, do której chodzą wrogowie, że arabskie dzieci może kiedyś będą ich zabijać. Pewnie podobnie myśleli arabscy rodzice. Skoro wśród rodziców panują takie nastroje, czemu dzieci mają myśleć inaczej?
W filmie pokazano ciekawy fragment rozmowy chłopców. Mówili, że może wszystkie dzieci żydowskie, kiedy dorosną, będą musiały zabijać Arabów. Może. A może właśnie zapobiegną dalszemu przelewowi krwi. Chłopcy mówili o zabijaniu, bo tego uczyli ich rodzice, żeby jedni przetrwali, inni muszą zginąć, lecz tak naprawdę nie czują do siebie nienawiści. Dzieci, uczęszczające do tej szkoły, będą mogły nauczyć się, że nie powinno się zabijać i nie jest to dobry sposób na rozwiązywanie problemów. Póki są małe, nie mają wpływu na sprawy państwowe, ale gdy dorosną, z tego co wyniosły ze szkoły, będą mogły zbudować nowe relacje żydowsko-arabskie. Warunkiem jest spełnienie idei szkoły, a to bardzo ciężka praca. Młode pokolenie mogłoby coś zmienić, gdyby faktycznie udało się je przekonać, że żeby żyć spokojnie, trzeba zaakceptować swoich wrogów jako normalnych ludzi, mających prawo do własnego państwa, aby kiedy dzieci będą już dorosłe, mogły zaprowadzić ład.
Tak naprawdę trudno jest w jednej szkole pogodzić dwie odmienne kultury i społeczności. Często te same wydarzenia historyczne są różnie przedstawiane przez Żydów i Arabów. Jedni świętują Dzień Niepodległości Izraela, dla drugich to Dzień Katastrofy Narodowej. Dzieci wspólnie świętują w szkole święta żydowskie i arabskie. Niektórzy rodzice, zwłaszcza żydowscy, z których większość jest niewierząca, boją się, że wśród dzieci zatrą się granice kulturowe i nie będą wiedzieć, która kultura jest ich. Podejmowane są jednak wszelkie wysiłki, żeby każde z dzieci było świadome swojej kultury, a jednocześnie znało drugą i potrafiło zaakceptować ludzi w niej żyjących. Na lekcjach uczniowie mają pełną swobodę w wypowiadaniu swoich myśli. Muszą być szczere, żeby się zrozumieć. Muszą rozmawiać, żeby się nauczyć ze sobą żyć. Ogromną wagę ma to, co wyniosą z tej szkoły, może to zaważyć na dalszych losach ich narodów.
Przyszłość szkoły w Wadi jest trudna do przewidzenia, jednak bardzo optymistycznym akcentem jest to, że po pierwszym roku istnienia placówki, na następny semestr zapisało się dwa razy więcej uczniów. Nauczyciele, rodzice i uczniowie bardzo się starają zbudować wzajemne pokojowe relacje. Jest więc szansa na to, że konflikt zostanie w przyszłości załagodzony przez podopiecznych szkoły, wychowanych w duchu tolerancji i zrozumienia." Aleksandra Pisarek, kl Id

"Konflikt izraelsko-palestyński trwa już blisko 60 lat. Walka toczy się pomiędzy Żydami a Arabami. Jednak gdzieś na pograniczu walk powstała szkoła łącząca obie te nacje. Placówka ta nazywa się „Most nad Wadi” i znajduje się w Kafr Kara w Wadi Ara. Jest to pierwsza tego typu szkoła zlokalizowana na terytorium arabskim. Założeniem tej szkoły jest nauka pokoju i tolerancji dla strony przeciwnej. Pomysłodawcy chcą przełamać stereotyp, który mówi o nienawiści i zemście do wrogów kulturowych. Nauczanie prowadzone jest po hebrajsku i arabsku. Dzieci są zobowiązane do rozumienia obu języków. Lekcje prowadzą dwie nauczycielki Arabka i Żydówka. Dzielą się one czasem lekcji i razem układają program nauczania.
Problemy w szkole występują , zwłaszcza wśród rodziców. Podczas świętowania Chanuki arabski rodzic nie wiedział, o co chodzi z odganianiem ciemności, natomiast w czasie Ramadanu żydowskim rodzicom nie podobało się śpiewanie przez ich dzieci „Allah akbar”. Pokazuje to braki w edukacji na temat sąsiedniej kultury.
Jednym z trudniejszych do zorganizowania świąt jest Dzień Niepodległości Izraela. Jest to radosne święto dla Żydów, natomiast smutne dla Arabów. W tym dniu szkołę podzielono na dwie części i uroczystość obchodzono osobno. W części żydowskiej panowała radość z odzyskanej po wielu latach ziemi, a u Arabów panował smutek związany z utratą ziemi, którą zabrali Żydzi.
Dzieci nie wyrażają się źle o szkole, lecz nie rozumieją dokładnie, dlaczego do niej uczęszczają. Wciąż przeważa u niech myślenie stereotypowe, nie wiedzą, co to znaczy służyć w armii, zabijać innych, pilnować posterunków. „Jak dorosnę, to wstąpię do wojska i będę musiał zabijać Arabów. Będę musiał, bo każdy Izraelczyk musi wstąpić do wojska” - są to tylko puste słowa przekopiowane z massmediów, tak naprawdę w tych dzieciach nie ma nienawiści i chęci zemsty. Rodzice wysyłają dzieci do tej szkoły, bo chcą, by przyszłe pokolenia nie czuły już potrzeby walki ze sobą, aby panował pokój. Nie chcą, by ich dzieci wyrosły w świecie zamachów, bombardowań, odwetów. Jednak rodzice są pełni obaw o swoje pociechy. Żydzi boją się, by ich pociechy nie zapomniały swojej prawdziwej wiary. Nie chcą, aby się za bardzo koligowały z Arabami, żeby nie przejęły zbyt dużej ilości ich kultury. Arabowie myślą podobnie. Pewna arabska matka powiedziała, że jeśli jej dziecko zacznie mówić po hebrajsku i zachowywać się jak Żyd, natychmiast wypisze je ze szkoły i wychowa po swojemu.
Myślę, że „Most nad Wadi” to dość śmiała inwestycja z dużymi szansami na powodzenie. Wzrasta liczba chętnych do tego typu szkół i na pewno powstanie jeszcze wiele tego typu placówek pomagających młodym ludziom pozbyć się stereotypów namawiających do nienawiści. Jednak aby zakończyć ten konflikt, potrzeba wielu czasochłonnych działań, gdyż - jak powszechnie wiadomo - czas leczy rany." Piotr Stanisławczyk , kl. Id LO

"Most nad Wadi” to film dokumentalny wyreżyserowany przez Baraka Heymanna i Tomera Heymanna. Dotyczy on odwiecznego konfliktu izraelsko – palestyńskiego, a także tolerancji i współżycia różnych kulturowo i religijnie społeczności na przykładzie działającej eksperymentalnie szkoły w Wadi.
Otwarcie szkoły poprzedziły bardzo burzliwe dyskusje i spory. Pomysł ten okazał się dosyć trudny do realizacji. Rodzicie musieli poradzić sobie z wieloma wątpliwościami. Niektórzy uważali, że ich pociechy mogą zapomnieć o swojej kulturze, obyczajach, kraju. ,, Kiedy usłyszałam od mojej pięcioletniej córeczki, że ,,nienawidzi Żydów” , zaczęłam się zastanawiać czy rzeczywiście muszę wychowywać ją tak jak mnie wychowywano” – opowiada młoda Arabka, która posłała swoje dziecko do dwunarodowej szkoły, aby nauczyło się tolerancji dla dzieci innych narodowości.
Bracia Heymann pokazują uczniów w szkole, którzy pomagają sobie w nauce języka, kolegów biegających za piłką, czy koleżanki bawiące się wspólnie lalkami. Między dziećmi była miła atmosfera, polubiły się nadzwyczaj szybko i nie miały nic przeciwko temu, aby wspólnie obchodzić święta. Jednak nie wszyscy rodzice się z tym zgadzali. ,, Nie jestem religijna, ale mam wrażenie, że Arabscy rodzice oniemiali, kiedy zobaczyli, że pozwalamy naszym dzieciom oddawać pokłony przed Allachem” – mówi Żydówka po spektaklu szkolnym z okazji rozpoczęcia Ramadanu.
Konflikt izraelsko – palestyński odbija się bardzo na dzieciach. Oto wypowiedź jednego z uczniów szkoły ,,Most nad Wadi” : ,, Jak już skończymy szkołę, może będziemy musieli zabić naszych kolegów, czy nasze koleżanki.” Mimo że nauczycielki próbują pokazać swoim podopiecznym, że ich narody wcale nie muszą być wrogo nastawione do siebie , nie muszą czuć do siebie nienawiści, oni wiedzą jednak, że może być inaczej i - chcąc nie chcąc - będą musieli postąpić tak, jak mówi chłopiec.
Myślę, że eksperyment ze szkołą ,,Most nad Wadi” jest dobrym pomysłem. Potwierdza, że można nauczać w duchu tolerancji i poszanowania drugiej strony, a jednocześnie nie występować przeciw własnym poglądom i nie skrywać prawdziwych uczuć, chociaż nie jest to łatwe. Daje nadzieję, że w przyszłości będzie można zapobiec wojnom i konfliktom jak ten między Izraelem a Palestyną." Kuba Dmuch kl. 1 d LO

""Most nad Wadi" to dokument, który ukazuje tolerancję i współżycie uczniów chodzących do szkoły dwunarodowej na tle konfliktu izraelsko-arabskiego.
Film doskonale pokazuje codzinne zmagania uczniów, rodziców i nauczycieli z niełatwym zadaniem - życiem bez nienawiści.
"Most nad Wadi" to szkoła w Kafr Kara w Izraelu, która jest dwujęzyczna i dwunarodowa. Chodzą do niej dzieci arabskie i żydowskie. Powstanie tej szkoły okazało się pomysłem trudnym w realizacji, ponieważ nawet rodzice mieli wiele wątpliwości, czy posłać swoje dzieci do tej placówki. Powodem tych trudności jest konflikt izraelsko-palestyński, który rozpoczął się po pierwszej wojnie światowej, jednak jego korzenie sięgają czasów starożytnych. Wszystko zaczęło się od podbicia starożytnego państwa Izrael przez imperium. Spowodowało to rozproszenie ludności żydowskiej, która utworzyła diaspory na całym świecie. W VIII wieku tereny Izraelu zajęli Arabowie. Podczas II wojny światowej antysemityzm skłonił Żydów do powrotu na ojczystą ziemię oraz utworzenie niepodległego państwa Izrael. Rosnący napływ ludności żydowskiej doprowadził do napięć i wybuchu przemocy pomiędzy dwoma narodami. Konflikt pogorszył się gdy 14 maja 1948 powstało niezależne państwo Izrael. Od tego czasu trwają walki oraz ataki terrorystyczne na terenie całego Bliskiego Wschodu.
Film dokładnie opisuje przyjaźń i porozumienie, jakie istnieją w szkole między dziećmi arabskimi i żydowskimi mimo nienawiści ich narodów. Lekcje prowadzone w szkole "Most nad Wadi" nie są zwyczajne. W każdej klasie są dwie nauczycielki: Arabka i Żydówka. Zajęcia są prowadzone w dwóch językach: arabskim i hebrajskim. Dzieci uczą się tolerancji i zrozumienia. Po pewnych wahaniach i obawach na początku roku szkolnego uczniowie arabscy i żydowscy szybko zaprzyjaźniają się.
Rodzice, posyłając swe dzieci do tej szkoły, chcieli oszczędzić im bólu oraz nauczyć ich życia bez przemocy i nienawiści. Jedna z arabskich matek powiedziała: „Mnie uczyli, że Żydzi są źli jak lew. Dorastałam i nienawidziłam ich. Dlaczego moja córka ma dorastać w nienawiści?”. Podobnie myślą inni rodzice. Jednak wątpliwości zaczynają się, gdy chodzi o tradycję i religię. Większość rodziców odczuwa niepokój o swoją kulturę, o to, że dziecko uczone dwóch kultur może nie wiedzieć, która rzeczywiście jest jego. Problemy pojawiły się, gdy dzieci miały obchodzić w szkole święta żydowskie i arabskie razem. W czasie świętowania końca Ramadanu żydowscy rodzice mieli pretensje, że ich dzieci muszą śpiewać „Niech żyje Allah!!”. Jednak dyrekcja szkoły oraz nauczyciele postanowili że Dzień Niepodległości Izraela uczniowie będą obchodzić osobno. Dla Żydów 14 maja jest radosnym Dniem Niepodległości, natomiast dla Arabów jest Nakbą, czyli dniem Wielkiej Katastrofy. Dla Żydów to dzień szczęśliwy, dlatego żydowska nauczycielka razem z dziećmi radośnie go świętuje. Natomiast nauczycielka arabska obchodzi Nakbę w zadumie i smutku. Nie ukrywa przed dziećmi, że to Żydzi są powodem tej katastrofy, lecz nie wzbudza w dzieciach nienawiści do Izraelitów.
Po obejrzeniu filmu "Most nad Wadi" lepiej zrozumiałam sytuację na Bliskim Wschodzie, do której wcześniej nie przywiązywałam większej wagi. Myślę, że stworzenie takiej szkoły, było dobrym pomysłem, ponieważ uczy ona dzieci życia w pokoju poprzez bliskie kontakty. Uświadomiłam sobie, czym jest tolerancja oraz jak trudno jest zaakceptować inną kulturę. Dzieci, chodzące do tej szkoły, potrafiły się zaprzyjaźnić mimo różnych kultur i religii. Istnieją próby rozwiązania konfliktu izraelsko-palestyńskiego poprzez tolerancję i poznanie. Może w przyszłości istnienie takich szkół doprowadzi do pokoju między dwoma państwami. " Ania Malska kl.1d LO

piątek, 3 kwietnia 2009

Wesprzyj walkę o prawa pracowników w krajach Globalnego Południa!

Organizacja "Make it fair"(http://makeitfair.org/) organizuje akcję, do której może się przyłączyć każdy. Jesteście przeciwni temu, jak traktuje się pracowników fabryk należących do wielkich koncernów telekomunikacyjnych? Chcesz w jakiś sposób to zmienić?

Wyślij kartkę do producenta twojego telefonu komórkowego! Poinformuj go, że jesteś silnie wzburzony warunkami pracy panującymi w ich wytwórniach i oczekujesz godnego traktowania robotników. Aby wysłać e-maila do danej firmy wejdź na stronę: http://makeitfair.org/take-action/email-action-2

  1. Wybierz producenta swojego telefonu.
  2. Wpisz swoje imię i nazwisko.
  3. Wpisz swój aktualny adres e-mail.
  4. 4. Wpisz nazwę państwa w którym mieszkasz.
  5. Naciśnij "sumbit" i gotowe ;)

Serdecznie dziękujemy za wsparcie akcji ;)

"Dla wszystkich starczy miejsca..." - projekt o tolerancji

Witamy. Pragniemy zaprezentować i przypomnieć państwu projekt, który był realizowany przez uczniów PZS1 w tamtym roku. "Dla wszystkich starczy miejsca..." to projekt, który miał przybliżyć uczniom zagadnienia tolerancji i humanitaryzmu. Koordynatorem była p. Monika Komisarczyk (koordynatorka "Patz i zmieniaj") oraz dwie uczestniczki teraźniejszego projektu: Ola Maj i Kasia Malesa.

Prezentacja o celach projektu i efektach naszej pracy pod adrsem: https://www.ezi.edu.pl/showcasefiles2/pp3082.ppt

Oto słowa p. Monik Komisarczyk na temat tamtej akcji:

"Idea tego projektu narodziła się w grudniu po szkoleniu zorganizowanym przez CODN dotyczącym celów milenijnych. Pragnęłam przybliżyć uczniom mojej szkoły tematykę związaną z prawami człowieka, organizacjami humanitarnymi, zaprosić wolontariuszy do przeprowadzenia warsztatów poprzedzających założenie szkolnej grupy Amnesty International. Zależy mi bardzo na poszerzeniu świadomości obywatelskiej uczniów, uwrażliwieniu ich na problemy nękające współczesny świat, uświadomieniu problemu łamania praw człowieka w wielu krajach. Oprócz informacji merytorycznych, koniecznych do zaznajomienia młodzieży z zagadnieniem, wpisałam tę tematykę w kontekst kulturowy (literaturę, sztukę) Tym wątkiem zajęli się trzecioklasiści, by przy okazji powtórzyć przed egzaminem treść lektur:) Uczniowie zapalili się do nakręcenia filmu, zrobienia prezentacji PP, stworzenia strony internetowej gazety szkolnej, w której umieścili m. in. teksty poruszające zagadnienia humanitaryzmu oraz informacje o prawach człowieka. Są także autorami wirtualnego słownika humanitaryzmu oraz bloga opowiadającego o projekcie. Pierwszoklasiści narysowali plakaty popularyzujące wiedzę z tego zakresu. Tym sposobem zainaugurowaliśmy prace nad projektem w szkole już w lutym. Najważniejszy jest dla mnie aspekt wychowawczy z podstawy programowej."

Wszystkie działania zostały udokumentowane na licznych prezentacjach multimedialnych. Mozecie je znaleźć na stronie projektu : https://www.ezi.edu.pl/?id=429&a=load&p=3082#